15.01.2024

Prawo do chichotu, część 1
– Makiawelizm jako zawodowy komplement

Tomasz Bacewicz

Prawo do chichotu powinno być kwalifikowane jako przejaw konstytucyjnie chronionej wolności słowa i powszechnie kultywowane w praktyce prawniczej. Niestety przepisy proceduralne skutecznie wymuszają utrzymywanie powagi w sądzie. Na sali rozpraw ani w pismach procesowych co do zasady nie ma miejsca na humor, tym bardziej że może być zwyczajnie niestosowny z uwagi na przedmiot postępowania, częstokroć przygnębiający. 

Tym niemniej w praktyce zdarzają się sytuacje, w których wykładnia przepisów, ustalenia faktyczne lub ocena argumentacji przedstawiane są w sposób budzący wesołość, przynajmniej wśród praktyków prawa. Elementy humorystyczne niewątpliwie mogą mieć wysoką wartość poznawczą, przejrzyście przedstawiać złożoną problematykę i podkreślać nieoczywiste związki między nieraz odległymi regulacjami lub faktami. W przypadku orzeczeń lub pism procesowych, humor może również dobrze uwidaczniać reguły wykładni i argumentacji faktycznie stosowane w profesjonalnej praktyce prawniczej. 

Niniejszy wpis rozpoczyna cykl prezentujący fragmenty uzasadnień orzeczeń sądowych pisanych z językową swadą, które dzięki lekkości pióra, tudzież klawiatury, zwinnie ujmują w słowa przyciężkawą, jurystyczną problematykę.  

Poniższy tekst przedstawia wybór dotyczący działalności profesjonalnych pełnomocników. Zastrzegam, że w żadnej z poniższych spraw nasza kancelaria nie była w żaden sposób zaangażowana w sprawę, ich treść jest powszechnie dostępna w orzeczniczych bazach danych. Nie krytykuję żadnego z cytowanych fragmentów, przeciwnie, doceniam językowy kunszt autorów.  

W tym dość krótkim zestawieniu nieco nadreprezentowanym może się wydawać orzecznictwo Sądu Okręgowego w Piotrkowie Trybunalskim. Nie jest to jednak przypadek, gdyż przywołane z tego okręgu uzasadnienia mają jednego autora, którego styl jest niepowtarzalny w skali całej historii polskiego orzecznictwa i budzi mój szczery, zawodowy podziw.  

Wyrok Sądu Okręgowego w Piotrkowie Trybunalskim z dnia 22 kwietnia 2016 r. IV Ka 149/16 

Argumenty związane z pojedynczym zdaniem biegłego lekarza wygłoszonym w trakcie składania ustnej opinii uzupełniającej (z którego zdaniem obrony ma wynikać, że wersja oskarżonego jest bardziej prawdopodobna) są wręcz makiaweliczne, świadczą niewątpliwie o wyrafinowanym sposobie prowadzenia przesłuchania biegłego przez obrońcę (w razie wątpliwości czytelnika Sąd zapewnia, że jest to zawoalowany zawodowy komplement), ale nie mogły przekonać Sądu odwoławczego, który obiektywnie przeanalizował zarówno opinię pisemną, jak i całą ustną opinię uzupełniającą tego biegłego i w wyniku tej analizy doszedł do przekonania, że zdanie, na które powołuje się apelant, jest w sposób cyniczny wyrwane z kontekstu całej wypowiedzi. 

Wyrok Sądu Najwyższego z dnia 21 czerwca 1968 r. I CR 206/68 

W dwutygodniku „Prawo i Życie” ukazał się w dniu 8.X.1967 r. (w rubryce „Walka z bykami”) pod tytułem „Cui bono” fragment „z uzasadnienia rewizji, wniesionej przez adwokata J.M. do Sądu Najwyższego w sprawie (…)” treści następującej: „Jaka gra sił, co za wraża moc sprawia, że żywa tkanka przepisu art. 10 ust. 3 ustawy z 18.I.1956 r. w związku z art. 128 § 4 ust. o spółdz. staje się martwą literą? Cui bono, szczędząc parę tysięcy złotych z funduszu spółdzielni, ryzykuje się autorytet przez oszczędności nie dające się zważyć milionami dewizowymi”. Pod tym cytatem Redakcja umieściła dopisek: „Jaka gra sił, co za wraża moc sprawia, że takie uzasadnienie musi czytać Sąd Najwyższy w roku 1967”. Rewizja, której fragment został opublikowany, sporządzona została przez powoda. 

(…) 

Jeśli chodzi o opublikowany fragment z rewizji powoda, to nie może ulegać wątpliwości, że nadawał się on do satyrycznej krytyki, zarówno bowiem treść tego fragmentu, jak i sztuczny patos, który z niego przebija, nie przyczyniłby się do powagi wykonywanego przez powoda zawodu. 

Wyrok Sądu Okręgowego w Piotrkowie Trybunalskim z dnia 20 grudnia 2013 r. IV Ka 542/13 

W szczególności skarżący nie przedstawił żadnych merytorycznych argumentów na uzasadnienie zaskakującej wręcz tezy, jakoby z nagrania monitoringu wynikało, iż obwiniona zainteresowała się losem potrąconego rowerzysty i przez wiele minut rozmawiała z nim, obserwowała go i stąd mogła wywieść uzasadnione przekonanie, że nie potrzebuje on dalszej pomocy. Sąd Okręgowy zakłada, że autor apelacji (ustanowiony w charakterze obrońcy dopiero po wydaniu wyroku przez Sąd Rejonowy) najprawdopodobniej nie pokusił się o obejrzenie nagrania z tego monitoringu, choć płyta z tym nagraniem znajduje się w aktach sprawy. Gdyby bowiem obejrzał to nagranie, przypuszczalnie nie zawarłby tej nonsensownej tezy w bądź co bądź prestiżowym dla każdego szanującego się profesjonalisty piśmie procesowym, jakim jest kierowana do Sądu Okręgowego apelacja. Sąd Okręgowy porażony twierdzeniami apelanta, tak daleko rozbieżnymi z ustaleniami zawartymi w uzasadnieniu zaskarżonego wyroku, tego trudu sobie zadał i z tym nagraniem się zapoznał.  

Wyrok Sądu Okręgowego Warszawa-Praga w Warszawie z dnia 11 października 2016 r. VI Ka 1131/16 

Nie widzi Sąd Okręgowy podstaw do zdezawuowania wiarygodności zeznań pokrzywdzonego w oparciu o cytowaną przez obrońcę oskarżonego P. B. wypowiedź biegłej psycholog, która miałaby jakoby „nie stwierdzić w sposób jednoznacznie afirmatywny” wiarygodności złożonych depozycji. Coś wręcz odmiennego wynika zarówno z pisemnych opinii biegłej, jak i odnotowanej na k. 480 akt sprawy owej wypowiedzi, rekapitulującej opinię ustną. Nie wnikając już w kwestię leksykalnej poprawności zdania: „Z psychologicznego punktu widzenia jego zeznania mogą być podstawą ustaleń dokonywanych przez Sąd”, stwierdzić należy, iż z wypowiedzi tej wynika ni mniej ni więcej, niż to, że depozycje pokrzywdzonego są wiarygodne. Tak też odczytał ją Sąd orzekający, a rzeczony zarzut autora apelacji należy oceniać wyłącznie w kategoriach erystyki sądowej, nie zaś rzeczowego argumentu w sprawie. 

Wyrok Sądu Okręgowego w Piotrkowie Trybunalskim z dnia 28 czerwca 2016 r. IV Ka 290/16 

Argumenty apelanta związane z uznaniem przez pokrzywdzonego manewru oskarżonej za zagrożenie są kolejnym przykładem celebrowania sztuki sofistyki (dla mniej wyrobionego czytelnika nazwijmy je przykładem „odwracania kota ogonem”). Apelant z tego oderwanego z kontekstu zdania zdaje się wywodzić, że to pokrzywdzony, jako niedoświadczony kierowca, „bał się własnego cienia”, pewnie wystraszył się bez powodu i spowodował wypadek. Tymczasem Sąd Rejonowy tłumaczył (zdaniem Sądu Okręgowego zrozumiale, ale jak widać nie dla wszystkich), że gdyby sytuacja wyglądała tak, jak opisywała ją oskarżona, to pokrzywdzony nie miałby powodu do przestraszenia się, bo gdyby oskarżona ledwie wysunęła się swoim samochodem z podjazdu, to pokrzywdzony ominąłby przód tego pojazdu bez najmniejszego problemu, jego nadnercza nie wystrzeliłyby do krwi dodatkowej porcji adrenaliny, on sam nie doznałby ani stresu, ani tym bardziej uczucia strachu.  

Wyrok Sądu Apelacyjnego w Warszawie z dnia 2 sierpnia 2013 r. II AKa 243/13 

Przewrotność z jaką obrońca A. Ł. powraca do nic nie znaczącego wręczenia paragonu nie wzmacnia apelacji. 

Wyrok Sądu Okręgowego w Piotrkowie Trybunalskim z dnia 16 lutego 2016 r. IV Ka 33/16 

Czytając apelację ma się nieodparte wrażenie, że jej autor albo nie przeanalizował, albo nie zrozumiał wyroku, z którym raczył się nie zgodzić, a w szczególności umknęły mu zmiany w opisie czynów dokonane przez Sąd Rejonowy. 

Wyrok Sądu Apelacyjnego we Wrocławiu z dnia 6 września 2007 r. I ACa 769/07 

Pełnomocnik pozwanego „udając głupiego” przemyca błędną interpretację art. 65 ust. 2 ustawy o księgach wieczystych i hipotece, przemilcza zaś normatywną treść ustępu 1 tego przepisu oraz treść właściwych przepisów Kodeksu cywilnego (art. 140 w zw. z art. 195 i art. 199 KC). Jego zabiegi miałyby służyć obronie reprezentowanego pozwanego, jednakże Sądy orzekające w obu instancjach nie mogą przychylić się do zastosowanej, fałszywej argumentacji.  

Postanowienie Sądu Najwyższego z dnia 16 lutego 2021 r. IV KK 31/21 

Na wstępie rozważań dotyczących rozpoznawanej kasacji należy zauważyć (nie bez pewnego zażenowania), że jej Autor zaznaczył na wstępie, iż „zakresem zaskarżenia objęta jest całość wyroku”. Tymczasem Sąd Apelacyjny w (…) w punkcie 2. tiret 2. zaskarżonego wyroku uniewinnił (podkreślenie SN) „oskarżonego R. D. od popełnienia czynu opisanego w punkcie II części wstępnej wyroku, tj. przestępstwa z art. 284 § 1 k.k.”. Wprawdzie brak konkretnych zarzutów kasacji dotyczących tego postąpienia Sądu Apelacyjnego pozwala na uznanie cytowanego sformułowania jako lapsusu językowego, tym niemniej jego umieszczenie wpisuje się w ogólny poziom ocenianego nadzwyczajnego środka zaskarżenia. 

Już bowiem na wstępie podkreślenia wymaga, że tylko zarzut opisany w punkcie 1. kasacji zachowuje pozory prawidłowo (formalnie) skonstruowanego zarzutu kasacyjnego. Jednak powiązanie naruszenia art. 433 § 2 k.p.k. z art. 7 tego Kodeksu, którego Sąd Apelacyjny nie stosował, przesądza o oczywistej bezzasadności tak sformułowanego naruszenia prawa przez Sąd ad quem. 

Natomiast pozostałe zarzuty kasacji nie próbują nawet usytuować kwestionowanych postąpień Sądu odwoławczego w ramach szczególnego, nadzwyczajnego przecież środka zaskarżenia, nadając im wprost formę względnych przyczyn odwoławczych i sprowadzając Sąd Najwyższy do roli sądu trzeciej instancji – nieznanego aktualnie obowiązującej procedurze karnej. 

(…) 

Autorowi kasacji umknęło także i to, że nakaz rozstrzygania niedających się usunąć wątpliwości na korzyść oskarżonego, o którym mowa w art. 5 § 2 k.p.k., jest skierowany do organów prowadzących postępowanie karne. Oznacza to, że organ postępowania ma obowiązek postąpienia zgodnie z omawianą zasadą jedynie wówczas, jeśli to on poweźmie wątpliwości, których nie można usunąć. 

Wyrok Sądu Okręgowego w Piotrkowie Trybunalskim z dnia 22 marca 2016 r. IV Ka 115/16 

Nadużyciem wręcz są argumenty związane ze stanem trzeźwości świadka W. W. w momencie zdarzenia (co zdaniem skarżącego miało rzutować na możliwość jej postrzegania rzeczywistości i relacjonowania tych spostrzeżeń). W szczególności apelant w sposób makiaweliczny epatuje stwierdzonym u świadka stężeniem alkoholu w wydychanym powietrzu (1,15 mg/l) – ale już stara się nie eksponować oczywistego faktu, że badanie to przeprowadzono nie w dniu zdarzenia, tylko nazajutrz. 

 

Postanowienie Sądu Najwyższego z dnia 28 kwietnia 2016 r. II KK 79/15 

Próbując zakwestionować stwierdzenie podobieństwa przypisanych oskarżonemu przestępstw, w apelacji obrońca odwołał się do poglądu wyrażonego w wyroku Sądu Apelacyjnego w Gdańsku z dnia 8 grudnia 1994 r. (na marginesie, wadliwie podając jego sygnaturę; powinno być II Akr 388/94, a nie Akr 389/94). Sąd ad quem zasadnie wskazał, że dotyczyło ono innego stanu faktycznego, ale – co najistotniejsze – wydane zostało na gruncie odmiennej regulacji prawnej (k. 12 uzasadnienia wyroku tego Sądu). Pomimo tego, obrońca zarzut ten powielił w kasacji, opatrując go zaiste sofistyczną wręcz argumentacją, iż za przestępstwa podobne w rozumieniu art. 115 § 3 k.k. uznać można jedynie „przestępstwa z zastosowaniem przemocy lub groźby jej użycia”, zaś czyn, wobec którego ustalono podobieństwo, zakwalifikowany z art. 190 § 1 k.k., polegał „na samej groźbie”, nie był jednak „przestępstwem z zastosowaniem groźby”. (…) Twierdzenie, że „czyn opisany w art. 190 § 1 k.k. polega na samej groźbie (…), nie jest jednak przestępstwem z zastosowaniem groźby” to – jak już wyżej stwierdzono – czysta sofistyka, której synonimami w języku polskim są m.in. pokrętność, przewrotność, czy wręcz słowne kuglarstwo. 

Wyrok Naczelnego Sądu Administracyjnego z dnia 21 września 2007 r. II OSK 1237/06 

Ani z cytowanego powyżej wyroku NSA, ani z żadnej obowiązującej regulacji prawnej nie wynika zakaz orzekania o rozbiórce obiektu budowlanego, jeżeli nie zostaną wszczęte z urzędu postępowania w stosunku do innych samowoli budowlanych powstałych w identyczny sposób – ponieważ to godzi w konstytucyjną zasadę równości obywateli wobec prawa. Stwierdzenie to, mało że nie polega na prawdzie to brzmi wręcz groteskowo w piśmie sporządzonym przez profesjonalnego pełnomocnika. 

Wyrok Sądu Okręgowego w Piotrkowie Trybunalskim z dnia 20 września 2016 r. IV Ka 516/16 

W szczególności Sąd nie podzielił argumentów obrońcy zmierzających do wykazania rzekomego błędu w ustaleniach faktycznych polegającego na przyjęciu, że oskarżony usiłował uderzyć swoją głową w głowę pokrzywdzonego. Obrońca przedstawiał to w ten sposób, że gwałtowny ruch głową oskarżonego interpretował jako próbę zastraszenia pokrzywdzonego, swoistą prymitywną i niemal zwierzęcą demonstrację siły, agresji i samczej dominacji – nie połączonej jednak z rzeczywistą wolą dokonania naruszenia nietykalności cielesnej interlokutora. Ujmując rzecz plastycznie – tak jak paw stroszy swój ogon i poza efektem wizualnym niewiele z tego wynika, tak oskarżony miał puszyć się, nadymać i demonstrować gotowość brutalnego zadawania ciosu głową bez prawdziwego zamiaru zrealizowania tego ciosu. Obrońca wykazywał w mowie końcowej (Sąd słuchał jej uważnie, lecz cytuje z pamięci, więc z góry przeprasza za ewentualne przeinaczenia), że jedynie oskarżony wie, co chciał zrobić, a skoro deklaruje, że nie chciał uderzyć pokrzywdzonego, to wobec braku dowodów przeciwnych należało tak ustalić stan faktyczny – tym samym zdaniem obrońcy nie można było przypisać oskarżonemu usiłowania dokonania czynu z art. 217 § 1 k.k. Sąd Okręgowy, choć docenia intelektualne podstawy tego wywodu, nie może się z nimi zgodzić z kilku zasadniczych powodów. 

Wyrok Sądu Okręgowego w Poznaniu z dnia 18 stycznia 2016 r. IV Ka 1188/15 

W końcu za niezwykle przewrotny uznać należało argument apelacji obrońcy obwinionego, zgodnie z którym spójność zeznań funkcjonariuszy Policji nie powinna przemawiać za ich wiarygodnością, lecz za wcześniejszym porozumieniem w zakresie treści składanych zeznań. Na tej zasadzie odwracać można znaczenie każdej okoliczności istotnej dla oceny zgromadzonego materiału dowodowego. 

Postanowienie Sądu Najwyższego z dnia 21 kwietnia 2009 r. WZ 19/09 

Nie można też nie dostrzegać, że czas, jaki upłynął od wydania opinii do wydania zaskarżonego orzeczenia wynika ze szczególnej wnikliwości sądu i jego przychylności dla wniosków obrony, z których większość została uwzględniona (w tym wszystkie – o zmianę terminu z powodu np. kolizji terminów obrońcy). Nie ulega też najmniejszej wątpliwości, że skazany i jego obrońcy czynili w tej sprawie wiele wysiłków, by maksymalnie przedłużyć postępowanie. Z zażenowaniem należy stwierdzić, że czynili to wyjątkowo skutecznie. 

Wyrok Sądu Okręgowego w Łodzi z dnia 24 maja 2016 r. III Ca 570/16 

Rozpoczynając dalsze rozważania od tej ostatniej kwestii, wskazać trzeba, iż skarżąca wywodzi, że każda umowa zawierana jest w oparciu o OWU i przedstawia dalej dość rozbrajający argument – a mianowicie, że doręczenie OWU konsumentowi jest fundamentalnym i podstawowym obowiązkiem agenta. Z twierdzeniem tym nie można się nie zgodzić, ale mimo to w żaden sposób nie wynika z niego wniosek, że agent zawierający umowę z powódką z tego obowiązku się wywiązał. Wydaje się, że gdyby samo istnienie obowiązku – nawet fundamentalnego i podstawowego – było równoznaczne z jego wypełnieniem, nie istniałyby spory sądowe, z czego profesjonalny pełnomocnik reprezentujący stronę skarżącą winien chyba zdawać sobie sprawę; ponieważ jednak jest inaczej, stwierdzić trzeba, że w świecie rzeczywistym nie jest okolicznością notoryjną, iż istnienie obowiązku skutkuje zadośćuczynieniem mu przez osobę zobowiązaną. 

Wyrok Sądu Okręgowego w Piotrkowie Trybunalskim z dnia 3 czerwca 2014 r. IV Ka 290/14 

Niewątpliwie oskarżony w tej sprawie przejawia umiejętności i inicjatywę pozwalające mu na prowadzenie bardzo aktywnej obrony realizowanej samodzielnie. Niezależnie od tego, na jego własny wniosek, przyznano mu na podstawie art. 78 § 1 k.p.k. obrońcę z urzędu. I w tym momencie pojawił się pewien problem – oskarżony jednocześnie realizował dwie sprzeczne ze sobą linie obrony, zarazem chcąc się poddać karze (w związku z czym deklarował przyznanie się) i jednocześnie składając wyjaśnienia, w których choć potwierdzał częściowo stan faktyczny, jednocześnie zaprzeczał zrealizowaniu przez siebie znamion czynu zabronionego (było już to omawiane). Taki stan zastał obrońca z urzędu (ustanowiony już po wszczęciu przewodu, ale zaznaczyć należy, że wszystkie czynności dowodowe przeprowadzono w jego obecności od nowa). Obrońca próbując nadać tej linii obrony jakikolwiek sens i logikę, po konsultacji z oskarżonym, ustalił z nim wreszcie jakąś jednolitą linię obrony – wynikiem tego było złożenie przez oskarżonego w dniu 30 października 2013 r. wyjaśnień, w których ten przyznał się do winy i złożył w miarę logiczne wyjaśnienia. Sąd Rejonowy zachował czujność i widząc dotychczasową labilną postawę oskarżonego nie poprzestał na tych wyjaśnieniach, tylko kontynuował postępowanie dowodowe – i całe szczęście, bo oskarżony zgodnie ze swoją naturą wkrótce nie dość, że wycofał się z wyjaśnień złożonych w dniu 30 października 2013 r., to jeszcze zarzucił własnemu obrońcy, że ten działa na jego szkodę. 

Tymczasem zachowanie oskarżonego na rozprawie w dniu 30 października 2013 r. było jedynym sensownym w czasie całego tego procesu. Obrońca oskarżonego stanął przed trudnym zadaniem świadczenia najlepszej możliwej obrony człowiekowi, który dotychczas zachowywał się chaotycznie, niespójnie i popadał w sprzeczność. W dodatku obrońca – jako profesjonalista – po zapoznaniu się z aktami sprawy musiał zdać sobie sprawę, że wyjaśnienia oskarżonego nie są jedynym dowodem w sprawie, a pozostałe dowody i tak są wystarczające dla wykazania mu sprawstwa i winy. I tak zresztą – uprzedzając fakty – stało się w tej sprawie.  

(…) 

Dlatego Sąd Okręgowy nie uważa, aby oskarżony nie był należycie broniony w tym procesie. Rola obrońcy z urzędu nie polega na bezkrytycznym powielaniu absurdalnej niekiedy linii obrony oskarżonego – wszak w takim przypadku oskarżony nie uzyskiwałby profesjonalnej fachowej obrony, tylko klakiera przyklaskującego jego słowom. Obrońca z urzędu ma świadczyć jak najlepszą obronę dla swojego klienta. W tym przypadku obrona polegająca na próbie przyznania się i uzyskania łagodnego wyroku wcale nie była sprzecza z ówczesną linią obrony oskarżonego, który przecież od początku formalnie przyznawał się i na każdym etapie postępowania deklarował wolę dobrowolnego poddania się karze. 

Scroll to Top